czwartek, 9 lutego 2012

podsumowanie....

kolejna podroz do Indii zakonczona, byly lzy przedwczoraj na lotnisku, zal bylo opuszczac moj ukochany kraj, gdyby moja rodzina mogla przyjechac tam do mnie chetnie bym zostala w Indiach nawet na zawsze....
podroz przebiegla nieco inaczej niz zakladalam na poczatku, miala byc Kerala, motor, gory i dziki las... a po kursie byly, skaly, kamienie, swiatynie, motor, slonce, joga i gleboki chill out... trzy tygodnie spedzone w Mahaballipuram byly bardzo milym przezyciem, nie bylam jeszcze w Indiach tyle czasu w jednym miejscu i ma to ogromne plusy, poznanie ludzi mieszkajacych w miasteczku, przyjaznie, nie nagabywanie przez sprzedawcow do kupna wszystkiego a raczej normalna rozmowa, bo ile mozna namawiac do zakupow ;) bedac tam trzy tygodnie czulam sie hmmm poniekad domowo ;))
ciesze sie ze Maduraj odwiedzilam na poczatku, bo nie wiem czy gdyby zostal na koniec to zrobilby na mnie tak dobre wrazenie jak to mialo miejsce, nie wiem czy po 3 tyg w malym miescie, potem w Hampi polubilabym duze miasto tym razem... Moze dla mnie duze miasta sa dobre na start, potem mniejsze, coraz mniejsze i wioski.... Hampi na zakonczenie bylo totalnie trafione, samotna jazda na motorze ehhhh piekne przezycie, szczegolnie ze mialo to miejsce pierwszy raz w moim zyciu ;)) ogolnie duzo, duzo sie dzialo... jestem bardzo zadowolona z podrozy, z emocji jakie mi towarzyszyly, wrazen, przezyc, obrazow w pamieci, fotografii no i kluczowego punktu wyjazdu z kursu jogi ;))
poprzednim razem towarzyszyla mi w podrozy Bhagawadgita, ktora stala sie jedna z ulubionych moich ksiazek... tym razem towarzyszyla mi Siddhartha, ktora calkowicie zmieniala moje spojrzenie na ludzi w pomaranczowych turbanach, starych, wydawalaoby sie zebrakow, jakich wielu w Indiach, ale to nie tak do konca...
...sa juz plany na przyszly rok, pojawialy sie juz w trakcie podrozy i zaraz po spotkaniu z mezem wprowadzilam je w ruch, do przemyslenia.... wiem tylko, ze Izralelskimi liniami lotniczymi ELAL lecialam po raz pierwszy i ostatni. Odprawa w Polsce trwala prawie godzine, a odprawa w Indiach zajela ponad 1,5 godziny z pytaniami o kazdy szczegol, co, jak, z kim dlaczego, gdzie mam rachunki za hotele za loty, przegladanie mojego bloga, facebooka, konta mailowego z prosba o tlumaczenie wybranych zdan...po czym wywalenie wszystkiego z kazdego mojego bagazu, co do jednej rzeczy... i wszystko dla mojego bezpieczenstwa, bo jesli jestem terrorystka to to wylapia i mnie nie puszcza ;)
tak... Indie tym razem sie skonczyly, ale dla mnie, we mnie sa zywe caly rok, do nastepnego razu, bo to taka moja wielka milosc, druga zaraz po rodzince ;))
teraz potrzebuje nieco czasu na przestawienie swojego organizmu na polski czas, bo dzis o 2.45 w nocy bylam juz wyspana i czytalam ksiazke, ale o 19.30 oczy ledwo mam otwarte, to troche klopotliwe ;) poza tym emocjonalnie tez musze wrocic do zycia, jakos sie ogarnac... w koncu juz po wakacjach ;))

fotki z zakonczenia podrozy, z samolotu, wschod gdzies pomiedzy Izralelem a Polska i ja na lotnisku, juz w zimowych ciuchach, brrrr zimno!!!!-beda jak tylko moj komputer odczyta karty foto, bo pojawil sie jakis problem :(












1 komentarz:

  1. Komentarz trochę nie na temat, powiedzmy apropos zdjęć:

    Fajnie by było zobaczyć też zdjęcia z Murzasichla, w zasadzie wiem, że Ty ich nie robiłaś, ale coś napomknęłaś o jakiejś możliwości ich ewentualnego zdobycia - więc, że tak powiem, trzymam Cię za słowo. ;P

    Jarek

    OdpowiedzUsuń