piątek, 13 stycznia 2012

Krishnakaranai

mija tydzien kursu, dwa dni temu czulam potworne zmeczenie, ale minelo, czyli kryzys za mna... ;) kurs na ktory przyechalam jest jak najbarziej trafiona opcja dla mnie po pierwsze zewzgledu na kontuzje i ograniczone ruchy, co nie wyklucza mnie tu z praktyki, po dugie na praktyce uczyny sie budowania podstawowych asan od podtsaw, wiec lapie dobra baze tj jak, kiedy, po co i dla kogo... to dla mnie bardzo istotny elenemt, wiec pelnia szczescia po raz kolejny...
wyklady natomiast sa dosc trudna czescia kursu ze wzgledu na braki jezykowe i trudnosc tresci nam przekazywanej, wiec z tego niestety mnie korzystam, ale z drugiej strony obudzo we mnie to mocne postanowienie zglebienia tematu po powrocie i powaznego zabrania sie za literature ;) wiec kolejny plus jest hehe
mialam juz tez indywidualna sesje z Indra Mohan, niesamowita kobieta... po spotaniu z nia sama na sam mam jakis fajny spokoj w sobie, dostalam od niej praktyke wlasna ze skupieniem sie na barku i usunieciu bolkad wewnatrz mnie, bardzo cenne spotkanie.... warunki do pobycia z tym wszystkim co dostaje i co jest we mnie, co dzieje sie nowego mam tutaj tez doskonale, bo jestem nad samym oceanem, siedzienie na praktycznie pustej plazy sprzyja wielu rzeczom... wypady do pobliskiego Mahabalipuram tez sa fajnym akcentem, bo jestem z miejscowymi, moge pobyc, poobserwowac, pojezdzic z lokalna ludnoscia lokalnym trasportem....
wczoraj zasiedzialam sie w miescie i wrocilam o polnocy, kierowca ktory mnie wiozl, jak uslyszal ze jestem z Polski, niemalze wyrazil chec zawiezienia mnie za darmo, bo jest on przyjacielem Slawomira Bubicza... fajnie jak ktos z lokalnych wie skad jestem i co to jest Poland ;) zaoferowal mi pomoc jesli bym tylko czegos potrzebowala, poradzil gdzie pojechac po kursie... mily powrot z miasta... a pod miom Joe Beach okazalo sie ze wszystkie bramy sa zamkniete i nikogo nie ma, o polnocy wszyscy spali... przeskoczylam wiec przez mur po czym pojawil sie ochroniarz... w pore hehe ale przeprosiny z mojej strony wystarzcyly by go udobruchac i poszlam spac  ;)) no i tak mija tu czas, na szczescie barzo powoli...
ostatnio po raz kolejny mialam refleksje, ze czuje sie tutaj tak szczesliwie i bym osiagnela pelnie szczescia brakuje mi tutaj tylko mojej rodzinki... wowczas byloby 100% happiness ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz