poniedziałek, 24 stycznia 2011

zostaje do konca...

bilet na samolot odwolany, wczorajszy dzien byl decydujacy i dzis nie zmienilam zdania, wiem ze juz go nie zmienie, przyjechalam tu po to, by cos zmienic w sobie i uciekajac nie dalabym temu szansy. zmiana nie dokona sie kiedy bedzie lekko latwo i przyjemnie, nalepsze zmiany zachodza w ciezkich chwilach i trudnosciach, bo trzeba sie z czyms zmierzyc, pokonac cos.... wlasnie daletgo zostane i dam temu szanse ;)
a teraz o Indiach :)
na moscie napadla dzis na mnie malpa, bo wzielam do reki torbe i myslala pewnie ze mam cos do jedzenia, zlapala mnie za spodnice i zaczela ciagnac, niezle mnie wystraszyla hehe teraz mam duzy respekt jak kolo nich przechodze a jest tu ich cale mnostwo, mafia mapl, firma sprzatajace heh
dzisiejszego dnia poszlam na tutejsza poczte wyslac pocztowki, moze dojda zanim wroce :) ach poczta hehe podeszlam do pierwszego okienka gdzie pan hindus siedzial i nic nie robil, kazal mi isc do drugiego pana hindusa, tamten przyjmowal paczke, czekalam, potem mnie wyprosil na zewnatrz i kazal isc do pierwszego okenka, poszlam, mam isc do drugiego, poszlam i mowie ze tamten pan kazal mi przyjsc tu, ok mam czekac, pan hindus ma caly stos listow do przyjecia na komuter i musi to zrobic akurat teraz, nie moze mi sprzedac znaczkow, mam czekac, jeden list zajmuje mu jakas minute, czekam jakies trzy listy i pytam czy musze poczekac az wpisze te wszystkie listy on nic, az w koncu pan hindus z pierwszego okienka postanowil ze moze mi sprzedac znaczki, uffff zajelo mi to mniej niz moglo!!! udalo sie :)
wychodzac dzis z asramu uslyszalam ciekawe dzwieki, granie na bebnach, poszlam zobaczyc o co chodzi, okazalo sie ze jest slub, a moj aparat w pokoju!!!! no ale postalam popatrzylam do momentu jak jeden kamerzysta do drugiego pokazal zeby mnie filmowal, wtedy sobie poszlam, ale za chwile znowu wrocilam ciekawosc zwyciezyla. niestety musialabym chyba stac tam caly dzien, biorac pod uwage hinduskie pojecie czasu :) postalam pol godziny i nic sie nie zmienialo, mloda stala wystrojona, mlody wysiadl z samochodu i stal, a mama pewnie mlodej odprawiala nad nim rytualy, przez te pol godziny, dluzej niestety nie dalam rady stac na swiecacym prosto w oczy i glowe sloncu, poszlam sobie nad Ganges, pomyslec, posiedziec, pomedytowac, az w koncu poopalac sie i przysnac :)) i tak to ten czas tu leci :) jest juz milo i sympatycznie :) w Rishikesh zostane do konca stycznia, pozniej pojade do Waranasi na 3 dni i stamtad pociagiem do Kalkuty na samolot na Kerale :) a na razie spokoj i cisza Rishikesowej jogi :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz