piątek, 4 lutego 2011

Kolkata

Kalkuta moimi oczami....
...po wzieciu zimnego prysznica i przebraniu sie o podrozy postanowilam zajac sobie jakos czas by nie siedziec w opkoju, smierdzacym i strasznym pokoju...
poniewaz nie mam sily na przedzieranie sie srodkami komunikacji a nawet taksowka by gdziekolwiek cos zwiedzic, do tej pory nie zwiedzalam, wiec czemu tu mialabym hehe Choc wczoraj myslalam by opjechac zobaczyc dom Matki Teresy i ewentualnie maly Taj, ale postanowilam sie poszlajac po uliczkach wokolo mojego hotelu. poszlam zjesc w ulicznej jadlodajni, widzac cale menu poprosilam o ryz z wazywami i dostalam... hehe makaron z kapusta, bo dzis akurat wszyscy wszedzie to robia, placac podziekowalam za smiechem za pyszny ryz :) spacer po okolicy utwierzdil mnie w przekonaniu, ze to miejsce jest naprawde cholernie syfne!!! moze inne dzielnice kalkuty takie nie sa, ale ja nie bede milo wspominala tego miejsca. teraz zabijam troche czas, bo nie moge juz wiecej lazic, po pierwsze jest ciemno i kazdy czegos chce i kazdy chce wypic ze mna herbatke... nie mam zwyczaju sama lazic noca, jedynie w Waranasi sie nie balam :) a po drugie jestem naprawde dzis wykonczona podroza 19 godzinna i ogolnie Indiami, tym ze ciagle jestem na celowniku.
Zebracy tutaj sa szczegolnie nachalni i uzywaja nawet sily, ja dostalam kijem po nodze bo nie dalam BAKSZYSZU!!! tak... Kalkuta jest na razie najgorsza na mojej liscie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz