piątek, 11 lutego 2011

koncoweczka

wilekimi krokami zblizam sie ku koncowi mojej pierwszej w zyciu podrozy. wiem ze wroce kiedys do Indii conajmniej dwa razy, by poznac lepiej polnoc i poznac lepiej poludnie, bo w ciagu miesiaca chyba nikt nie jest w stanie tego zrobic biorac pod uwage tutejsze odleglosci... ale to dopiero poczatek :)))
teraz wrocilam do Koczinu, juz przed wylotem do Deli na samolot do Polski. iest to troche strata czasu, bo zawsze musze miec pociag dobe wczesniej niz samolot, bo sa duze opoznienia. choc z Warkali do Koczinu przyjechalam prawie punktualnie, jedynie pol godziny opoznienia :)
moja podroz zupelnie nie wygladala tak jak sobie planowalam, ale tego mozna bylo sie spodziewac... nie mam zdjec o jakich marzylam, nie zobaczylam zycia na wioskach o czym marzylam, nie zobaczylam plantacji herbaty ani gor kardamonowych, nie bylam na koncu Indii w Rameswaram, o czym marzylam... dlatego musze tu jeszcze wrocic :)
ogolnie jestem bardzo zadowolona i wracam do domu spelniona :) a teraz ide zaniesc rzeczy do pokoju, bo czekalam az posprzataja :) mam internet w hotelu wiec moze pozniej uda mi sie wrzucic fotki :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz